On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać. Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin. Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serceů
Jak widać po ocenie to kolejna nie moja pozycja. Sięgnęłam po nią sugerując się właśnie wysoką notą, a to nie zawsze idzie w parze z wartością książki. Książka przeznaczona jest raczej dla młodszej grupy wiekowej i przez taką podejrzewam jest wysoko oceniana. Jak dla mnie zbyt powierzchowny romansik, w którym bohaterowie mają dylematy natury z kim być, z tym , czy z innym, a my obstawiamy jak długo tak pociągną. Czytanie wyraźnie dłużyło mi się,
(...)chociaż przyznam, że początkowo miałam nadzieję na coś gdy okazało się w jakiej niedyspozycji jest główny bohater, ale to tylko była zmyłka.
To nie jest zwykła książka. To niesamowity eksperyment czytelniczy, któremu dałam się porwać. I to z ogromną przyjemnością! :) Dwoje ludzi, których połączyła muzyka. On gra na gitarze, ona śpiewa do jego muzyki. Z czasem, w wyniku dość burzliwych wydarzeń, ich losy się łączą. Podanie pomocnej dłoni, okazanie wsparcia, a z czasem także narodzenie się szczerej przyjaźni. Czy znajomość Sydney i Ridga przerodzi się w coś więcej?
(...)Jedno jest pewne – tych dwojga łączą bardzo wyjątkowe relacje, z którymi przyszło stoczyć im zewnętrzną walkę. To nie jest tylko książka o muzyce czy relacjach ludzkich. Autorka bardzo dużą uwagę skupia na niepełnosprawności osób głuchych, ich codziennym życiu i postrzeganiu świata. W świetny sposób pokazuje osobie słyszącej, na przykładzie Sydney, jak osoba głucha „słyszy” otoczenie - czego my sami, jesteśmy świadkami. Jestem pod ogromnym wrażeniem „Maybe Someday”. Głównie przez formę jej podania. Czytasz całkiem ciekawą historię. W odpowiednich momentach słuchasz muzyki, która w tej historii powstaje, która właśnie teraz jest pisana przez bohaterów! Masz wrażenie, że sam w tym uczestniczysz! Coś niesamowitego! Dodatkowo, skupiasz się na słowach piosenek, tak jak nigdy wcześniej. Analizujesz je, przyswajasz i przekładasz na to, co dzieje się w powieści. Dodam też, że muzyka, którą mamy przyjemność słuchać, jest znakomita. Już teraz zagościła na mojej liście i chętnie do niej wracam. Muszę przyznać, że po raz pierwszy spotkałam się z tym, żeby okładka książki tak idealnie „opisywała” jej wnętrze: "Maybe Someday" to opowieść o ludziach rozdartych między „może kiedyś” a „właśnie teraz”, o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą czuje się całym ciałem. Polecam!
Miłość przychodzi znienacka nie da się jej uniknąć, a tym bardziej zatrzymać. Jak to jest żyć zawieszonym między może kiedyś, a może nigdy i jak bardzo chcemy aby zmienił się ten stan na może teraz? Dlaczego pokochałam Maybe someday? Dowiecie się już za moment. Sydney jest młodą kobietą, jak na swój wiek ma dość poukładane życie. Mogłoby się wydawać, że jest szczęśliwa. W jeden dzień traci wszystko,
(...)chłopaka, przyjaciółkę i dach nad głową. Wtedy pomocną dłoń wyciąga do niej chłopak z sąsiedztwa. Mężczyzna jest dla niej obcą osobą, znają się tylko poprzez wymieniane między sobą SMS-y. Ridge jest muzykiem, pisze teksty dla zespołu brata. Obecnie jednak jest wypalony artystycznie. Nie ma natchnienia, nie potrafi napisać dobrej piosenki. Spędza wieczory grając na gitarze, na swoim balkonie. Zauważa dziewczynę, która co wieczór wychodzi na swój balkon aby posłuchać jak gra. Nawiązują ze sobą znajomość, którą zdarzyło mi się nazwać balkonową. Wymieniają się numerami telefonów i esemesują. Ridge ze swojego okna widzi co dzieje się w mieszkaniu Sydney. Kiedy świat dziewczyny wywraca się do góry nogami, On proponuje jej wolny pokój w swoim mieszkaniu. Zapowiada się pięknie, On gra na gitarze, Ona pisze teksty, czyż nie brzmi romantycznie? Historia tych dwojga jednak nie jest usłana różami. Ridge jest w szczęśliwym związku z Maggie. Jednak zaczyna w nim również kiełkować uczucie do Sydney. Stara się je zagłuszyć, wyprzeć z myśli. Jednak czy mu się to uda? Czy można kochać dwie kobiety? Całej znajomości bohaterów towarzyszy tworzenie muzyki. Zakochują się w sobie, ich uczucie jest jednak zakazanym. Ridge czuję się odpowiedzialny za Maggie. Są ze sobą już od kilku lat, nie da się czegoś skończyć z dnia na dzień, a relacja między nimi jest skomplikowana. Mężczyzna zdaje sobie sprawę, że nie może zostawić swojej dotychczasowej dziewczyny. Słyszałam wiele słów, od czytelników, że chcieli by, aby Mag zniknęła z książki w niewiadomych okolicznościach. Mogłaby wpaść pod pociąg, albo zostać przygnieciona przez spadający z okna fortepian. Ja jednak ją polubiłam, jest to młoda kobieta, która wykazała się nad wyraz dojrzałą postawą w odpowiednim momencie. Czytając tą książkę towarzyszyły mi skrajne emocje. Nie trudno się dziwić gdyż autorka z tego jest znana, że świetnie gra na uczuciach czytelnika. Za to ją między innymi lubię. Fabuła książki jest przejrzysta zrozumiała, a język prosty. Zagłębiając się w tę powieść czułam się jak w tunelu strachu, nie wiedziałam jakie uczucia czekają na mnie za rogiem. Śmiałam się nie raz z sytuacji jakie miały miejsce, jedna z nich wzbudziła we mnie wspomnienia pewnego epizodu z mojego życia, co spowodowało jeszcze większe salwy śmiechu. Płakałam równie często jak się śmiałam, były łzy smutku, rozpaczy, wzruszenia a nawet radości. W tej powieści nie dzieje się za wiele, tak jak to miało miejsce w "hopeless" czy "pułapce uczuć" tejże autorki. Jednak ta książka również pozostawia po sobie ślad. Długo nie mogłam wyjść z jej świata, piosenki w niej zawarte znam na pamięć. Emocje i muzyka z powieści, nie pozwala o niej zapomnieć. Zachęcam wszystkich do przeczytania lektury i wysłuchania ścieżki dźwiękowej.
Cóż bądźmy szczerzy i obiektywni. Książka "Maybe someday" to najzwyczajniejszy w świecie romans... To powieść z cyklu: łatwa, lekka i przyjemna. Na dodatek nie zmusza czytelnika do podjęcia jakiegokolwiek intelektualnego wysiłku. Moim zdaniem bestselerem to ona nie jest, ale na oderwanie się od codzienności na dosłownie "pięć" minut wystarczy... Szkoda tylko, że jej fabuła jest tak na wskroś przewidywalna... Przynajmniej z mojego punktu widzenia.
(...)Dziewczyna, chłopak, zdrada, wspólna pasja, odrzucenie, miłość i the end. Oczywiście Happy End. Tak na wakacje się nadaje nic poza tym. Godna polecenia???? Hmmm sama nie wiem... A zresztą niech stracę... Czytajcie wiec... Serdecznie polecam, bo strony same przemykają przez palce. Chociażby dlatego ;)
Dla mnie rewelacja. Przeczytałam jednym tchem zaledwie dwa dnia, choć czasu na czytanie mi zawsze brakuje. Jestem ciekawa kolejnej części.
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.3.7 (2024-09-25)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
To nie jest tylko książka o muzyce czy relacjach ludzkich. Autorka bardzo dużą uwagę skupia na niepełnosprawności osób głuchych, ich codziennym życiu i postrzeganiu świata. W świetny sposób pokazuje osobie słyszącej, na przykładzie Sydney, jak osoba głucha „słyszy” otoczenie - czego my sami, jesteśmy świadkami.
Jestem pod ogromnym wrażeniem „Maybe Someday”. Głównie przez formę jej podania. Czytasz całkiem ciekawą historię. W odpowiednich momentach słuchasz muzyki, która w tej historii powstaje, która właśnie teraz jest pisana przez bohaterów! Masz wrażenie, że sam w tym uczestniczysz! Coś niesamowitego! Dodatkowo, skupiasz się na słowach piosenek, tak jak nigdy wcześniej. Analizujesz je, przyswajasz i przekładasz na to, co dzieje się w powieści. Dodam też, że muzyka, którą mamy przyjemność słuchać, jest znakomita. Już teraz zagościła na mojej liście i chętnie do niej wracam.
Muszę przyznać, że po raz pierwszy spotkałam się z tym, żeby okładka książki tak idealnie „opisywała” jej wnętrze: "Maybe Someday" to opowieść o ludziach rozdartych między „może kiedyś” a „właśnie teraz”, o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą czuje się całym ciałem.
Polecam!
Jak to jest żyć zawieszonym między może kiedyś, a może nigdy i jak bardzo chcemy aby zmienił się ten stan na może teraz?
Dlaczego pokochałam Maybe someday? Dowiecie się już za moment.
Sydney jest młodą kobietą, jak na swój wiek ma dość poukładane życie. Mogłoby się wydawać, że jest szczęśliwa. W jeden dzień traci wszystko, (...) chłopaka, przyjaciółkę i dach nad głową. Wtedy pomocną dłoń wyciąga do niej chłopak z sąsiedztwa. Mężczyzna jest dla niej obcą osobą, znają się tylko poprzez wymieniane między sobą SMS-y.
Ridge jest muzykiem, pisze teksty dla zespołu brata. Obecnie jednak jest wypalony artystycznie. Nie ma natchnienia, nie potrafi napisać dobrej piosenki. Spędza wieczory grając na gitarze, na swoim balkonie. Zauważa dziewczynę, która co wieczór wychodzi na swój balkon aby posłuchać jak gra. Nawiązują ze sobą znajomość, którą zdarzyło mi się nazwać balkonową.
Wymieniają się numerami telefonów i esemesują. Ridge ze swojego okna widzi co dzieje się w mieszkaniu Sydney. Kiedy świat dziewczyny wywraca się do góry nogami, On proponuje jej wolny pokój w swoim mieszkaniu.
Zapowiada się pięknie, On gra na gitarze, Ona pisze teksty, czyż nie brzmi romantycznie?
Historia tych dwojga jednak nie jest usłana różami. Ridge jest w szczęśliwym związku z Maggie. Jednak zaczyna w nim również kiełkować uczucie do Sydney. Stara się je zagłuszyć, wyprzeć z myśli. Jednak czy mu się to uda? Czy można kochać dwie kobiety?
Całej znajomości bohaterów towarzyszy tworzenie muzyki.
Zakochują się w sobie, ich uczucie jest jednak zakazanym.
Ridge czuję się odpowiedzialny za Maggie. Są ze sobą już od kilku lat, nie da się czegoś skończyć z dnia na dzień, a relacja między nimi jest skomplikowana. Mężczyzna zdaje sobie sprawę, że nie może zostawić swojej dotychczasowej dziewczyny.
Słyszałam wiele słów, od czytelników, że chcieli by, aby Mag zniknęła z książki w niewiadomych okolicznościach. Mogłaby wpaść pod pociąg, albo zostać przygnieciona przez spadający z okna fortepian. Ja jednak ją polubiłam, jest to młoda kobieta, która wykazała się nad wyraz dojrzałą postawą w odpowiednim momencie.
Czytając tą książkę towarzyszyły mi skrajne emocje. Nie trudno się dziwić gdyż autorka z tego jest znana, że świetnie gra na uczuciach czytelnika. Za to ją między innymi lubię.
Fabuła książki jest przejrzysta zrozumiała, a język prosty.
Zagłębiając się w tę powieść czułam się jak w tunelu strachu, nie wiedziałam jakie uczucia czekają na mnie za rogiem. Śmiałam się nie raz z sytuacji jakie miały miejsce, jedna z nich wzbudziła we mnie wspomnienia pewnego epizodu z mojego życia, co spowodowało jeszcze większe salwy śmiechu.
Płakałam równie często jak się śmiałam, były łzy smutku, rozpaczy, wzruszenia a nawet radości.
W tej powieści nie dzieje się za wiele, tak jak to miało miejsce w "hopeless" czy "pułapce uczuć" tejże autorki. Jednak ta książka również pozostawia po sobie ślad. Długo nie mogłam wyjść z jej świata, piosenki w niej zawarte znam na pamięć. Emocje i muzyka z powieści, nie pozwala o niej zapomnieć. Zachęcam wszystkich do przeczytania lektury i wysłuchania ścieżki dźwiękowej.