á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Bodo jest ulubieńcem kobiet. Wzdychają do niego córki, matki i babcie. Żadna nie chce przegapić najnowszego filmu z jego udziałem, nawet reklamy! I tak wiedzie cudowne życie, choć dość skomplikowane. Na jego drodze pojawiają się przepiękne damy, a wiele z nich obdarza aktora uczuciem. Nora, Elna, Reri — kto istnieje pod tymi imionami? Jakimi osobami były partnerki Eugeniusza? I dlaczego Bodo nie umie stworzyć silnego i szczęśliwego związku?
Na samym wstępie muszę stwierdzić, że w książce jest niewiele samego Bodo. Autorka dość zwięźle opowiada o początkach jego kariery, za to dużo miejsca poświęca nakreśleniu tła. Tym sposobem ukazuje obraz międzywojennej Polski — niezwykle barwny. Dla pewnej rzeszy osób takie pominięcie głównego bohatera będzie wadą. Dla mnie? Dość ciekawym zaskoczeniem. Nie interesuję się jedynie Eugeniuszem, ale też całą otoczką, tamtymi czasami. Jednocześnie myślę, że po tę pozycję sięgną ludzie żywo zaciekawieni historią, po prostu lubiący dany klimat. Wówczas nie powinni się zawieść. Jeśli chcą dowiedzieć się konkretów o samym Bodo — to powinni najpierw zapoznać się z konkretniejszą biografią.
Bodo nie miał pięknej twarzy. Daleko mu do ideału urody, takiej klasycznej, ale wzbudzał ogromną sympatię. Wystarczy obejrzeć filmy z jego udziałem. Na żywo zapewne prezentował swój charakter jeszcze lepiej. Iwona Kienzler dokładnie opisała kobiety z jego otoczenia i można stwierdzić, że to im poświęciła swoją książkę. Trochę się zagalopowała, gdy weszła w strefę gdybania — chodzi o Polę Negri, której Eugeniusz prawdopodobnie nigdy nie poznał. Jednak przepadam za tą aktorką, więc z przyjemnością poczytałam o jej życiu.
Iwona Kienzler pisze lekko, bez wymyślnych określeń. Myślę, że po prostu lubi snuć historie o ulubionych postaciach. Ot, jak rozmowa z przyjaciółką przy kawie. A jednym z celów autorki jest obalenie mitu, jakoby Eugeniusz Bodo był homoseksualistą. Sama podzielam jej zdanie, ale równocześnie chętnie zapoznałam się z argumentacją, którą przedstawiła. W każdym rozdziale znajdują się też przypisy — bardzo pomocne, jeśli chcemy od razu sięgnąć do źródeł, bo Kienzler posiłkowała się między innymi Internetem. Minusem jest mała ilość zdjęć, chętnie popatrzyłabym na więcej, przykładowo, Zuli Pogorzelskiej. I samego Bodo, oczywiście! Tak, ten jego urok kusi nawet z fotografii.
Książkę polecam przede wszystkim osobom, które miały już styczność z historią Eugeniusza Bodo. I fanom historii, szczególnie międzywojennej Polski. Iwona Kienzler dużo o niej opowiedziała. Trzeba przyznać, że to były niezwykle barwne czasy…