á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Słuchałam audiobook'a jadąc autem i ciężko było wysiąść, bo książka nie pozwala.
"Już mnie nie oszukasz". Noo, przewrotny tytuł. Daje się takiemu czytelnikowi z początku średnio zrywną, ale generalnie rozwojową historię. Nie dochodzimy jeszcze do połowy, a już na kilometr śmierdzi intrygą. Podkładane są jak bierwiona do ognia kolejne postacie - podejrzanie dobre, podejrzanie uśmiechnięte, podejrzanie miłe, podejrzanie niepodejrzane. Instynktownie włącza się w czytelniku wewnętrzny Sherlock Holmes, który po to na stronie dwudziestej uśmiecha się do samego siebie, znając rozwiązanie zagadki, by na siedemdziesiątej zmrużyć oczy, nie rozumiejąc już nic. Wodzony przez główną bohaterkę po jej własnych wątpliwościach i domysłach, podąża za nią krok w krok, czasem stając nagle i mówiąc - głupiaś, przecież to jasne!... - by dotrzeć wreszcie do ostatnich stron i mocno, naprawdę mocno się zdziwić. Bo nawet jeśli w którymś momencie wskaże się trafnie winnego, to, by zrobić to nieprzypadkowo, po prostu potrzeba garści informacji, które autor przez niemal całą książkę postanawia zachować dla siebie. Tak o, do czasu, kiedy nie chce odwrócić akcji o kilkadziesiąt stopni. Sprytnie.
Po ostatniej stronie zostałam więc z dziwnym poczuciem, że jeśli mnie nie oszukano, to przynajmniej wystrychnięto na dudka. Dałam się porwać w akcję, wkręcić w umysłową próbę rozwikłania zagadki przed podaniem mi rozwiązania na tacy, wciągnąć w zabawę w małe śledztwo. I to wszystko na nic, bo równie dobrze na ostatniej stronie mogłam znaleźć przepis na dobre mielone. Cokolwiek. Nic, co by wynikało z danych zebranych z całej lektury...
Dałam się zmanipulować. Ale trzeba przyznać, że skutecznie.