á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Pierwszy tom dziejów rodziny Szymczaków dzieje się na przełomie lat 40. i 50. Kończymy lekturę w wigilijny wieczór roku 1951. (...) Rodzina składa się z Matki, nieślubnej córy Pana, należącego do przedwojennej arystokracji, Bronka i jego bliźniaczek siostry Doroty, wojskowego Leszka, trzpiotliwych Krysi i Julki oraz nastoletniego Andrzeja. Każda z tych postaci jest inna i ma różne priorytety oraz czego innego oczekuje od życia. Początkowo rodzina - mimo pokłosia po wojennej zawierusze - ma się całkiem dobrze. Są największymi gospodarzami we wsi, ich plony rokrocznie są bogate, a dzięki dostępie do czarnego rynku, gdzie można skupować rzeczy z paczek z USA, cała familia nosi się trochę "po pańsku". Wszystko to jednak drastycznie się zmienia, gdy PRL zaczyna łypać na własność prywatną i następuje kolektywizacja. Szymczakowie tracą dosłownie wszystko, bo poza ziemią i pieniędzmi skrupulatnie pozbywa się ich również godności - nie tej "pańskiej", a tej zwyczajnie ludzkiej. Chcąc pomóc rodzinie Bronek decyduje się wyjechać w okolice Krakowa, gdzie właśnie powstaje nowe, nowoczesne, komunistyczne miasto - Nowa Huta.
Tyle jeżeli chodzi o fabułę. Autorka jest rodowitą Nowohucianką i widać, że naprawdę zależało jej na tym, aby szerszemu gremium czytelników przedstawić początki Nowej Huty, z jej blaskami, ale i cieniami. Liczne przypisy stanowią odnośniki dla tych, którzy chcieliby jeszcze lepiej zgłebić historię, którą autorka uczyniła jako podstawę dla swojej historii.
Jako mieszkance Nowej Huty fenomenalnie czytało mi się o budynkach i ulicach, które doskonale znam. Wiem, że w kolejnych tomach będzie tego jeszcze więcej i wierzcie mi, już zacieram ręce!
Niestety. Książka ma trochę wad. Autorka świetnie dobrała sobie tło historyczne, doskonale ulokowała perypetie bohaterów jeżeli chodzi o czas i o miejsce. Ale. Na rodzinę Szymczaków spadają dosłownie wszystkie tragedie świata. Pomyślcie teraz o jakiejś. Jakiejkolwiek. Jest około 80% szans, że to, o czym pomyśleliście stało się udziałem Szymczaków. Przez fakt, że naszych bohaterów ciągle spotyka coś strasznego i dramatycznego w pewnym momencie przestajemy się już nad nimi litować i im wpsółczuć bowiem tutaj problem goni problem, zgryzota zgryzotę, tragedia tragedię. Bardzo szybko zatem staje się to takim "a, znowu".
Autorce zależało na zawarciu jakiegoś wątku romantycznego w tej powieści, ale - jak na złość - on też wyszedł kulawo. Bo ta miłostka wyskakuje jak przysłowiowy Filip z konopi, nic z niej tak na dobrą sprawę nie wynika, w ogóle nie jest autentyczna, a mimo to bohater, której ona dotyczy roztkliwia się nad nią niesamowicie (a to wszystko okraszone tym zalewem tragedii spadających na całą rodzinę, nie zapominajcie!).
Co do samych bohaterów, to też autorka nie popisała się przesadnie. W zasadzie nie poznajemy ich bliżej i ciężko wzbudzić w sobie sympatię do któregokolwiek z nich. Są "płascy", nie wyczuwa się w nich ludzi z krwi i kości. Autorka mocno uwypukliła niektóre cechy i przez to postacie, które spotykamy w książce są nienaturalni i "jedynowymiarowi". Szkoda.
Ja na pewno sięgnę po kolejne tomy - bo HUTA! - ale nie wydaje mi się, żeby dla kogoś nie zainteresowanego tym miejscem książka przedstawiła jakąkolwiek większą wartość. A ogromna szkoda!
Część ta ukazuje losy bogatej, wiejskiej rodziny Szymczaków, która w wyniku kolektywizacji, a także osobistej zemsty i zawiści sąsiada aparatczyka, traci majątek. Główny bohater, tej części, Bronek, głowa rodziny, musi szukać własnego miejsca w budującej się Nowej Hucie.
Tę I część czytało mi się świetnie, z niecierpliwością czekam na dalsze tomy tej ciekawie zapowiadającej się sagi rodzinnej, (...) wciągającej w świat szarej rzeczywistości PRL -owskiej.