Nawet małe dzieci wiedzą, że pszczoły są niezwykle potrzebne. Dzięki pszczołą mamy jedzenie. Małe i pracowite stworzonka zapylają kwiatki, a one przeradzają się w nasze ukochane warzywa i owoce. Co jednak się stanie gdy ich zabraknie? Czy ludzie będą w stanie sobie poradzić bez nich? Taką wizje próbowała przedstawić Maja Lunde.
Autorka w swojej książce przestawiła historie trzech osób żyjących w różnych czasach. Osób powiązanych z pszczołami.
(...)
Pomimo, że historie Williama, Georga oraz Tao przewijają się naprzemiennie przez całą powieść nie ma możliwości pogubienia się. Zręczność Mai Lunde sprawia, że czytelnik odnajduje się bez problemu. Dzięki zestawieniu różnych światów można zauważyć, nie tylko zmieniający się świat, lecz również to jak łatwo człowiek zapomina, jak ważne są pszczoły.
William, który żyje w najwcześniejszych czasach, żyje blisko z przyrodą. Chce by pszczoły miały jak najlepiej. Rozumie jak ważne one są dla społeczeństwa. George żyjący na początku XXI wieku również docenia istote tych małych owadów. Żyje natomiast w strachu ponieważ dochodzą go głosy, że pszczoły giną. Nie wyobraża sobie świata bez nich. Tao niestety wie jak wygląda świat bez małych stworzeń. Całymi dniami ludzie zapylają rośliny. Praca ta jest niezwykle ciężka. Nie wiadomo jak długo uda się tak żyć.
Moim zdaniem jest to książka, która powinien przeczytać każdy. Dlaczego? By przypomnieć sobie znaczenie pszczół. Niestety w dziesiejszych czasach giną one. Nie chciałabym abyśmy kiedyś musieli żyć jak Tao. Ta wizja apokalipsy przeraża mnie. Może dzięki takiej książce docenią te niezwykle pracowite stworzenia.
Dodatkowo warto zaznaczyć, że tej powieści się nie czyta. Po niej się płynie, nią się żyje. Niezwykle przystępny język. Lekkość pióra. Książke doceniła również moja mama. Była nią oczarowana. Pochłoneła ją bez reszty.
Moja ocena: ***** Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca www.lottaczyta.blox.pl
Ludzi potrafią dzielić odległości, czas i przestrzeń, ale łączyć marzenia. Zdarzają się ciągi przypadków — czy na pewno? Przypadków, które nabierają sensu po wielu latach, mogą zmienić bieg wydarzeń, a nawet uratować miliony osób… Maja Lunde jest poczytną norweską pisarką, a jej popularność dopiero zaczyna kiełkować w Polsce. „Historia pszczół” to pierwsza książka, którą autorka stworzyła z myślą o dorosłych.
(...)
Wcześniej skupiała się na pozycjach przeznaczonych dla dzieci. I błagam, niech Lunde pisze ciągle i jeszcze więcej! Na tę premierę czekałam już od pewnego czasu. Zapowiedzi rozbudzały apetyt, a gdy egzemplarz trafił w moje ręce — zakochałam się. Jestem dość wybredna w kwestii wydań, a to kompletnie podbiło moje serce. Świetny pomysł na utrzymanie całości w kolorystyce związanej z miodem, pszczołami. Ciężka książka (mam na myśli gabaryty), więc idealna do łóżka. Nie spodziewałam się, że lektura zajmie mi zaledwie dwa wieczory. Fabuła pochłonęła mnie bez reszty, nadal jestem pod wrażeniem. Czy istnieje coś lepszego od literatury, która potrafi zachwycić i namieszać w głowie? Oj, chyba pytanie retoryczne.
Anglia, 1857. William Savage traci entuzjazm i pogrąża się w depresji. Marzył o karierze sławnego przyrodnika, a skończył z gromadą dzieci i sklepikiem. Nieoczekiwany impuls sprawia, że William odnajduje siły i postanawia zbudować innowacyjny ul. Ul, który zapewni mu uznanie na wieki. Stany Zjednoczone, 2007. George hoduje pszczoły, poświęca mnóstwo energii, aby rozbudować farmę. Liczy, że jego syn przejmie rodzinny majątek. Niestety, Tom ma inne plany. Równocześnie zaczynają pojawiać się informacje o dziwnej śmierci pszczół. Chiny, 2098. Tao, młoda matka, ręcznie zapyla drzewa owocowe. Świat musi radzić sobie ze skutkami katastrofy. Tao chce, aby jej dziecko spotkał lepszy los niż ją samą. Pewnego dnia mały Wei-Wen ulega wypadkowi i znika. Zdesperowana Tao wyrusza na poszukiwania… Mimo obecności pszczół książka opowiada przede wszystkim o relacjach międzyludzkich. Zwłaszcza tych na płaszczyźnie rodzic-dziecko. Bohaterowie posiadają unikalny charakter, trudno byłoby ich pomylić. „Historia pszczół” dzieli się na trzy części, które nieustannie przeplatają się ze sobą. Wspomnę o drobiazgu, ale przykuł moją uwagę. Nad każdym rozdziałem widnieje imię. William, George lub Tao. Jak wspomniałam, akcję rozszczepiono na przeszłość, czasy współczesne i przyszłość. Do zapisania imion użyto różnych czcionek, starodawnych, futurystycznych. Świetny pomysł! Nie ma możliwości, aby ktoś się zgubił podczas czytania. Przyznam, że wręcz pożerałam strony, ciekawa kolejnych przemyśleń i perypetii. Aż żałuję, iż lektura już za mną.
Książka jest pełna szczegółowych opisów, ale pięknych i cudownie napisanych. Wiem, że są osoby, które nudzi takie rozwlekanie, jednak w tym przypadku buduje specyficzną atmosferę. Nieco oniryczną, choć sprawiającą, że czuć pewne napięcie. Maja Lunde wspomniała w wywiadzie, że niewiele wiedziała o pszczołach przed stworzeniem „Historii pszczół”. I chciałaby, aby czytelnik odebrał tę pozycję w formie swoistego podręcznika. To dla mnie ważne słowa, bo przypadkiem przypomniałam sobie o porzuconej pasji — apiologii. Pszczoły tworzą rodziny, mają ule. Bohaterowie tworzą rodziny, mają domy. Mało skomplikowane? Ściany tych ostatnich kryją dużo tajemnic i problemów.
„Historia pszczół” porusza temat katastrofy ekologicznej. Niestety, te wizje są dość realne. Lunge uświadamia, że los przyrody leży w naszych rękach i musimy zrobić wszystko, aby nie dopuścić do straty tego, co posiadamy. A mamy naprawdę wiele, choć na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy. Cichą, dość zamkniętą postacią jest Tom, ale z całej gamy należy do moich ulubionych. Odznacza się dużą umiejętnością obserwacji, potrafi wyciągać odpowiednie wnioski. Autorka znakomicie nakreśliła różne charaktery, wydarzenia. Myślę, że jeszcze wielokrotnie będę wracała do „Historii pszczół”. Można się nią delektować, niczym najlepszym miodem. I ciągle odkrywać nowe doznania.
Maja Lunge posiada ogromny talent, który dobrze wykorzystuje. Niecierpliwie czekam na rozwinięcie jej twórczości. Zdążyła już stworzyć pozycję mądrą, realną, wymagającą. A przy tym dostępną dla każdego czytelnika, o ile zechce poświęcić jej czas — a warto, zapewniam.
3 historie, które łączą pszczoły i ‘coś jeszcze’ (nie Bede mówić co). W ostatnich latach podkreśla się, jak ważne dla naszej planet są pszczoły i jak realne jest zagrożenie, ze w nieodległej przyszłości już ich nie będzie, a co za tym idzie, nastąpi koniec planety jaką znamy.
Być może część opowiadająca o przyszłości nie jest dostatecznie drastyczna (wydaje się, ze o ile życie na Ziemi stało się ‘inne’,
(...)
o tyle nie ma mowy o apokalipsie), lecz i tak daje do myślenia.
Ogólnie książkę czyta się płynnie, jest napisana przystępnym językiem, postacie są wiarygodne.
Autorka w swojej książce przestawiła historie trzech osób żyjących w różnych czasach. Osób powiązanych z pszczołami. (...) Pomimo, że historie Williama, Georga oraz Tao przewijają się naprzemiennie przez całą powieść nie ma możliwości pogubienia się. Zręczność Mai Lunde sprawia, że czytelnik odnajduje się bez problemu. Dzięki zestawieniu różnych światów można zauważyć, nie tylko zmieniający się świat, lecz również to jak łatwo człowiek zapomina, jak ważne są pszczoły.
William, który żyje w najwcześniejszych czasach, żyje blisko z przyrodą. Chce by pszczoły miały jak najlepiej. Rozumie jak ważne one są dla społeczeństwa. George żyjący na początku XXI wieku również docenia istote tych małych owadów. Żyje natomiast w strachu ponieważ dochodzą go głosy, że pszczoły giną. Nie wyobraża sobie świata bez nich. Tao niestety wie jak wygląda świat bez małych stworzeń. Całymi dniami ludzie zapylają rośliny. Praca ta jest niezwykle ciężka. Nie wiadomo jak długo uda się tak żyć.
Moim zdaniem jest to książka, która powinien przeczytać każdy. Dlaczego? By przypomnieć sobie znaczenie pszczół. Niestety w dziesiejszych czasach giną one. Nie chciałabym abyśmy kiedyś musieli żyć jak Tao. Ta wizja apokalipsy przeraża mnie. Może dzięki takiej książce docenią te niezwykle pracowite stworzenia.
Dodatkowo warto zaznaczyć, że tej powieści się nie czyta. Po niej się płynie, nią się żyje. Niezwykle przystępny język. Lekkość pióra. Książke doceniła również moja mama. Była nią oczarowana. Pochłoneła ją bez reszty.
Moja ocena: ***** Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca www.lottaczyta.blox.pl
Anglia, 1857. William Savage traci entuzjazm i pogrąża się w depresji. Marzył o karierze sławnego przyrodnika, a skończył z gromadą dzieci i sklepikiem. Nieoczekiwany impuls sprawia, że William odnajduje siły i postanawia zbudować innowacyjny ul. Ul, który zapewni mu uznanie na wieki. Stany Zjednoczone, 2007. George hoduje pszczoły, poświęca mnóstwo energii, aby rozbudować farmę. Liczy, że jego syn przejmie rodzinny majątek. Niestety, Tom ma inne plany. Równocześnie zaczynają pojawiać się informacje o dziwnej śmierci pszczół. Chiny, 2098. Tao, młoda matka, ręcznie zapyla drzewa owocowe. Świat musi radzić sobie ze skutkami katastrofy. Tao chce, aby jej dziecko spotkał lepszy los niż ją samą. Pewnego dnia mały Wei-Wen ulega wypadkowi i znika. Zdesperowana Tao wyrusza na poszukiwania… Mimo obecności pszczół książka opowiada przede wszystkim o relacjach międzyludzkich. Zwłaszcza tych na płaszczyźnie rodzic-dziecko. Bohaterowie posiadają unikalny charakter, trudno byłoby ich pomylić. „Historia pszczół” dzieli się na trzy części, które nieustannie przeplatają się ze sobą. Wspomnę o drobiazgu, ale przykuł moją uwagę. Nad każdym rozdziałem widnieje imię. William, George lub Tao. Jak wspomniałam, akcję rozszczepiono na przeszłość, czasy współczesne i przyszłość. Do zapisania imion użyto różnych czcionek, starodawnych, futurystycznych. Świetny pomysł! Nie ma możliwości, aby ktoś się zgubił podczas czytania. Przyznam, że wręcz pożerałam strony, ciekawa kolejnych przemyśleń i perypetii. Aż żałuję, iż lektura już za mną.
Książka jest pełna szczegółowych opisów, ale pięknych i cudownie napisanych. Wiem, że są osoby, które nudzi takie rozwlekanie, jednak w tym przypadku buduje specyficzną atmosferę. Nieco oniryczną, choć sprawiającą, że czuć pewne napięcie. Maja Lunde wspomniała w wywiadzie, że niewiele wiedziała o pszczołach przed stworzeniem „Historii pszczół”. I chciałaby, aby czytelnik odebrał tę pozycję w formie swoistego podręcznika. To dla mnie ważne słowa, bo przypadkiem przypomniałam sobie o porzuconej pasji — apiologii. Pszczoły tworzą rodziny, mają ule. Bohaterowie tworzą rodziny, mają domy. Mało skomplikowane? Ściany tych ostatnich kryją dużo tajemnic i problemów.
„Historia pszczół” porusza temat katastrofy ekologicznej. Niestety, te wizje są dość realne. Lunge uświadamia, że los przyrody leży w naszych rękach i musimy zrobić wszystko, aby nie dopuścić do straty tego, co posiadamy. A mamy naprawdę wiele, choć na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy. Cichą, dość zamkniętą postacią jest Tom, ale z całej gamy należy do moich ulubionych. Odznacza się dużą umiejętnością obserwacji, potrafi wyciągać odpowiednie wnioski. Autorka znakomicie nakreśliła różne charaktery, wydarzenia. Myślę, że jeszcze wielokrotnie będę wracała do „Historii pszczół”. Można się nią delektować, niczym najlepszym miodem. I ciągle odkrywać nowe doznania.
Maja Lunge posiada ogromny talent, który dobrze wykorzystuje. Niecierpliwie czekam na rozwinięcie jej twórczości. Zdążyła już stworzyć pozycję mądrą, realną, wymagającą. A przy tym dostępną dla każdego czytelnika, o ile zechce poświęcić jej czas — a warto, zapewniam.
Być może część opowiadająca o przyszłości nie jest dostatecznie drastyczna (wydaje się, ze o ile życie na Ziemi stało się ‘inne’, (...) o tyle nie ma mowy o apokalipsie), lecz i tak daje do myślenia.
Ogólnie książkę czyta się płynnie, jest napisana przystępnym językiem, postacie są wiarygodne.
Czytając i oglądając recenzje tej książki spodziewałam się czegoś więcej. Troszeczkę mnie rozczarowała ale nadal to dość dobra powieść :)