á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
O szukaniu siebie pomiędzy mamą, której się nienawidzi, a ojcem, którym się gardzi. Matka nie potrafi normalności - nie jest stanowcza, nie umie walczyć o swoje, nie umie stawiać na swoim ani przeć na przód mimo wszystko... Rozlazła. Matka taka nie jest ...
Ojciec to nikt.
Ojciec to pokorne zwierzę, które pracuje...
i On, chłopiec na farmie, w Afryce...
On, dorastający, zbuntowany. (...) Obserwator życia u innych i u siebie. Nic mu się nie podoba, wiele za to go mierzi. We własnym domu jest, ale to nie jest miejsce, do którego chce wracać... Chciałby stąd uciec. Gdziekolwiek.
Chciałby tu nie być. A jest.
Autor pisze o sobie, przynajmniej w dużej mierze. A pisze tak, że czytasz niby prosto napisaną powieść, ale po którejś stronie zdajesz sobie sprawę z tragizmu tego wszystko. Czytasz o rodzinie mieszkającej w Afryce (niedaleko Kapsztadu), gdzie nie ma nowoczesności, a ludzie pokornie żyją z dnia na dzień. W szkole nauczyciele biją dzieci, niektórzy z nich wręcz się tym biciem fascynują wyrzucając z siebie frustracje i własną złość. Biją dzieci... a nasz chłopiec boi się tego. Czuje, że gdy zostanie wybrany do bicia, to umrze. Boi się zajęć fizycznych, boi się tego, co chłopcy - jego rówieśnicy - doświadczają. To wszystko go przeraża, a obwinia o to... matkę. Że to jej wina, że nie umie żyć. Że nie umie stawić czoła męskim rzeczom. Że jest w nim jakaś niechciana część jej, a on jej nie chce. Z ojcem czasem trzyma sztamę, zwłaszcza, gdy ten staje po stronie atakującego i naigrawającego się z mamy - wtedy mu wtóruje. Jednak sam ojciec go niejako odraża. Pozostaje w cieniu, a przecież inni ojcowie tacy nie są. Nawet matka jest dziwna. Nie taka, jak inne. Nie taka, jaka powinna być.
Wiele momentów z tej powieści zapada w pamięć. Czasem wręcz dziwisz, że w zasadzie są trywialne, jednak coś w słowach Coetzee jest takiego, że zapisują się one w tobie. Jak choćby zakup roweru przez matkę. I to, jak się sama uczyła na nim jeździć i jak potem ten rower porzuciła.
Niebywały czas.
Niezwykła powieść.
"Wolałbym, żeby ludzie po prostu przestawali istnieć, znikali zamiast starzeć się i chorować".