á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Książka Thomasa Arnolda trafiła w moje ręce całkiem przypadkowo i już od paru dni przed swoją oficjalną premierą zupełnie wypełniła moje myśli. Cóż, muszę przyznać, że kryminały należą do tych powieści, które się lubi bądź nienawidzi. Więc przed zagłębieniem się w pozycji różne spekulacje krążyły mi po głowie, aż w końcu nie wiedziałem, jak mam się nastawić na fabułę przepełnioną nutą kryminalną. „33 dni prawdy” to powieść detektywistyczna, która jak gąbka przesiąknięta jest tyloma zagadkowymi sprawami, że wprawdzie wylewają się one z powieści. Niemniej jednak owy przesyt nie jest odrzucający ani nieprzemyślany. Czytelnik może się jedynie nabawić przez to lekkiego zdezorientowania, ale to chyba całkiem normalne w kryminałach, by wywołać zaskoczenie w momencie kulminacyjnym. Muszę przyznać, że na początku całkowicie pogubiłem się w różnych historiach, które jak kalejdoskop wirowały na kartach powieści. Z jednego tajemniczego zdarzenia znów przechodziłem w następne, całkiem inne i zupełnie odmienne. Cóż, bardzo mnie to zastanowiło, bo przecież czemu autor przedstawia tyle różnorodnych spraw, które w ogóle ze sobą nie współgrają? Jednak moja odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewałem. Wszystko połączyły morderstwa i nic nie okazało się być przypadkowe. W pewien sposób jeszcze bardziej przyciągnęło mnie to do książki, bo poczułem w sobie duszę Sherlocka Holmesa, który musi stawić czoła bardzo zawiłej zagadce zabójstw. Od razu uprzedzam, że nic z tego nie wyszło i żadne moje domysły się nie ziściły. Dlatego jestem niezmiernie zadowolony, gdyż po prostu nie cierpię książek, które są tak przewidywalne, że w cudowny sposób mógłbym opowiedzieć całą fabułę bez znajomości pozycji. „33 dni prawdy” to książka tak zagadkowa i odpowiednio zawiła, aby nie zrazić czytelnika i zarazem go nie znudzić, że zastanawiałem się, jak autor tego dokonał. Naprawdę poziom książki jest bardzo wysoki, a konstrukcja fabuły doprawdy wciąga czytelnika z każdą przeczytaną stroną i rzuca nim po polach wyobraźni jak marionetką.
Muszę przyznać, że zabójstwa i kłębiące się nowe wiadomości są wręcz nieodłączną częścią „33 dni prawdy”, więc jeśli ktoś nie lubi poczuć dreszczu emocji przy dobrej lekturze, to niestety to nie jest książka dla niego. Bez najmniejszego cienia wątpliwości stwierdzam, że cała „krwawa” historia została przedstawiona w bardzo przystępnym dla czytelnika świetle, a to naprawdę ważny element całej książki, bowiem sztuczność całkowicie uchodzi w niepamięć, a my czujemy się, jakbyśmy oglądali świetny film przepełniony adrenaliną, sensacją i szczyptą trafionego kryminalnego wątku rodem ze Stanów Zjednoczonych. Dzieło Thomasa Arnolda przedstawia również wiele naprawdę tajemniczych i niespotykanych postaci, a każda wydaje się mieć coś na sumieniu i być wmieszana w wir kryminału. Ogólnie rzecz biorąc, całym fundamentem fabuły jest samobójstwo byłej zakonnicy, które postanawiają rozwiązać najlepsi detektywi z wydziału zabójstw: James Adams i David Ross. Przyznaję, że mężczyźni są na tyle inteligentni i w dodatku obyci z tak zawiłymi sprawami, że od początku robią na czytelniku ogromne wrażenie swoimi domysłami, a także działaniami mającymi na celu wykryć sprawcę. Naprawdę byłem zachwycony, gdyż przypomniało mi to dawne filmy kryminalne, które oglądałem. Zastanawiałem się wtedy, czy jednak wszyscy mają taki sam mózg, bo przy detektywach czułem się jakby wszystkie szare komórki wyparowały mi przez uszy. Przekonanie to znów powróciło, więc wolałem zatrzymać swoje myśli, bo i tak intryga autora okazała się wprost nie do rozgryzienia. Następnie do głównej sprawy rozpoczynającej książkę pan Arnold sprawnie dorzucił kilka, jak mogłoby się wydawać, małych ziarenek kolejnych zabójstw, które przez całą książkę wydawały się niepotrzebne, ale pod koniec okazały się jedną wielką całością, wielkim planem, który ktoś starannie obmyślił, by zemścić się na wrogach z przeszłości. Najbardziej szokujący był według mnie ostatni rozdział „33 dni prawdy”, gdzie dowiedziałem się rzeczy, o której nawet nie posądziłbym detektywa Rossa. Takie zakończenia książek to ja rozumiem!
Reasumując, „33 dni prawdy” to książka, która już od samego początku zastawia na czytelnika pułapkę i nie pozwala choćby na chwilę się nudzić, gwarantując olbrzymią dawkę strachu, ale także prawdziwą ulewę ciekawości i zafascynowania. Jedno jest pewne, na każdym kroku czekają zagadki, a czytelnik staje się częścią mrożącego w żyłach świata. Polecam!