á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Hiram, główny bohater powieści to czarnoskóry sierota, który nie wie, co to miłość rodzicielska. Jego ojciec od momentu jego narodzin nie interesował się nim, bo o dzieciach z „lewego” łoża się nie mówi, zwłaszcza, gdy jest się białym na włościach zarządcą innych. Takie dziecko to bękart i niewolnik. Hiram w wieku sześciu lat zostaje bez matki, dlatego pojęcie i poczucie miłości jest mu zupełnie obce. Nie zna miłości, nie zna oddania drugiemu – wszystkiego uczy się podczas dorastania, obserwacji oraz wizji, Kondukcji. Hiram to dziecko wyrzucone poza nawias życia. Matka widoczna jest jedynie podczas odchodzenia, nie odwraca się, a odchodzi tańcząc na moście. Jak wyglądała? Dlaczego mnie zostawiła? - zastanawia się chłopiec.
Kondukcja, jakiej doświadcza Hiram to zdolność widzenia tego, co było, a co często jest niejasne. To dar i przekleństwo równocześnie. Jako czarnoskóry został w chwili urodzenia wrzucony do szuflady opatrzonej napisem „Gorszy”. Takich ludzi wygania się biczem w pole, bierze do robót – nawet najgorszych i najbardziej upadlających. Takich ludzi też trzeba korzystnie sprzedać - z dużym zyskiem. Tak to bowiem funkcjonuje. Biali ludzie – nabywcy, czarnoskórzy – towar. Biali ludzie na czarnoskórych niewolnikach zbudowali swe bogactwa, lecz owo bogactwo przyniosło jedynie rozleniwienie i gnuśność, niewiedzę i dumę wraz z egoizmem.
Niewolnictwo stanowi fabułę „Wodnego tancerza”, lecz nie rozsiadamy się w luksusowych fotelach posiadaczy owych Utrudzonych. Wkraczamy pomiędzy czarnoskórych, perfidnie wyzyskiwanych niewolników, z nimi zasiadamy przy jednym stole, z nimi śpimy, z nimi też marzymy. O czym? O lepszym życiu, o własnych czterech kątach, o własnej roli do uprawy i rodzinie. Marzymy o tym, co się każdemu człowiekowi należy.
Lecz „Nieważne, czy się wybaczy ale nie wolno zapominać, bo to tyle, co umrzeć. Historia musi przetrwać. Historia jest życiem, jest szczęściem noszonym w sercu, które każdy ma. Nawet ta historia, która krwawi – żyje”.
Ta-Nehisi Coates napisał książkę, której treść rani serce, igra z uczuciami i przekonaniami, jakie się w sobie miało. Mój bunt i gniew sięgają zenitu przenikając się wzajemnie. Nikt bowiem nie zasłużył sobie na tak uwłaczające życie, na jakie skazano niewolników. Nikt nie zasłużył na bicze, pogardę, opluwanie, czy kopanie. Co z godnością? Co z szacunkiem? Co z duszą? Coates rozlicza się z minioną – lecz nadal żywą – historią Ameryki. Jego słowa i prowadzenie czytelnika poprzez strony powieści sprawia, że łkasz do wnętrza. W głównej mierze w obliczu własnej bezradności. Czytasz, a losy bohaterów kładą się w tobie, jak ciężkie głazy. Personifikujesz się z nimi, choć nie powinieneś, bo to sprawia, że krwawisz. Łzy barwią się na czerwono, kapią z brody, dłoni i trzymanej książki.
Czytając „Wodnego tancerza” o czarnoskórych, zniewolonych ludziach nasunęło mi się skojarzenie z „Przeminęło z wiatrem”, czy popularnym przed laty serialem „Północ Południe”. Bardzo lubię treść osadzoną w tamtych latach i wyobrażanie sobie połaci plantacji, jednak nie godzę się na poniżanie i wyzysk drugiego człowieka. Na to absolutnie nie wyrażam aprobaty. A w takie struny uderza autor „Wodnego tancerza”. Wrzuca czytelnika w sam środek smutnych i zmęczonych niewolników. Nie ocenia, nic nie narzuca. Sam musisz mądrze wybrać – szepcze Ta-Nehisi Coates.
„Wodny tancerz” to niesamowita powieść, która stopniowo zapuszcza w tobie korzenie,, by w konsekwencji zostać w tobie...Z tobą... Na zawsze już. Nigdy o niej nie zapomnisz, bo treścią jesteś już naznaczony. To stygmat umysłowy.
Zmieniasz własne postrzeganie czarnoskórych zarówno bliskim kontakcie, jak i czytając różnego rodzaju teksty lub powieści z czarnoskórymi w roli głównych bohaterów. Ich skóra, dłonie, błyszczące czoła – zachwycasz się nimi, współczujesz im, a gdy nadarza się okazja spędzenia z nimi trochę czasu, zauważasz coś jeszcze. Smutek. Smutek w oczach – w oczach, które zbyt wiele widziały cierpień, bólu i upokorzeń. To oczy ludzi, którzy zmagają się z osobowością, z rasą i z izolacją, jakie wybudowali we własnych głowach.
I ten smutek, niedola i historia zostały zamknięte w „Wodnym tancerzu”.
Polecam – szczerze i z sercem białej kobiety.
Niesamowita powieść. Piękna, mądra, urokliwa.